Dwa spotkania ze sztuką turecką
Abstrakt
Niezwykłe obrazy
malowane na wodzie
i finezyjne kompozycje
z arabskich liter.
Dzięki Instytutowi Yunusa Emre, instytucji promującej na świecie język i kulturę turecką, w lutym i marcu br. miłośnicy Orientu mieli okazję poznać bliżej dwa rodzaje tradycyjnej sztuki tureckiej: ebru, czyli tzw. „malarstwo na wodzie” oraz kaligrafię i iluminację. Jako że w obu tych wypadkach sztuka łączy się z pismem i książką, idealnym miejscem do zaprezentowania dzieł było Archiwum Główne Akt Dawnych na warszawskim Nowym Mieście.
Pierwsza wystawa, otwarta 17 lutego, prezentowała dzieła Alparslana Babaoğlu, współczesnego mistrza kunsztu barwienia papieru ebru. Choć Turcy nie byli wynalazcami tej metody, znanej na Wschodzie od wieków i stosowanej od Japonii po Iran, to oni jednak udoskonalili ją i wprowadzili na prawdziwe wyżyny artyzmu. Na czym polega ebru? Jest to metoda przenoszenia płynnych barwników z powierzchni wody na papier i wytwarzania wielobarwnych marmurkowych deseni. Wodę zagęszcza się i nadaje jej lepkość poprzez dodanie specjalnych substancji, najczęściej gumy tragakantowej. Po wlaniu do prostokątnego naczynia wielkości takiej jak kartka papieru, która ma być barwiona, pędzlem z końskiego włosia nanosi się na jej powierzchnię uprzednio przygotowane barwniki. W klasycznej ebru były to substancje mineralne, ucierane na proszek i mieszane z wodą oraz kilkoma kroplami... żółci wołu. Unoszące się na powierzchni farby tworzą barwne plamy, lecz kolory nie mieszają się ze sobą. Cienkim patyczkiem, igłą czy grzebieniem można je „rozciągać”, układać w fale, spirale, formować w rozmaite kształty. Następnie wystarczy nakryć wszystko kartką, by barwniki wsiąkły w papier, po czym zdjąć ją i wysuszyć. Na arkuszu powstaje „marmurkowy” wzór – za każdym razem nieco inny, bo unoszące się na wodzie pigmenty lekko zmieniają położenie.
Mozna w ten sposób stworzyć nie tylko fantastyczne desenie z barwnych fal, oczek czy żyłek, lecz także motywy kwiatowe: tulipany, goździki, hiacynty, stokrotki, bratki. Również tego rodzaju dzieła można było obejrzeć na wystawie. Dekoracje mają często symetryczny układ – papieru ebru używano bowiem do wyklejania okładek książek, ten sam motyw powtarzał się na wewnętrznej stronie okładki i pierwszej karcie. Marmurkowy papier chętnie stosowano także w kaligrafii – kartkę przed położeniem na wodzie pokrywano w wybranych miejscach substancją, która nie pozwalała wchłonąć barwnika. Powstawały w ten sposób puste pola, na których hattat, czyli kaligraf, wykonywał później napisy.
I to kaligrafia właśnie była tematem drugiej wystawy, otwartej w tym samym miejscu 3 marca br. Pokazano na niej prace pochodzące z kolekcji gromadzonej przez instytucję finansową Albaraka Türk. Były to zarówno kopie klasycznych dzieł kaligrafii osmańskiej, jak i oryginalne kompozycje współczesnych mistrzów trzcinowego piórka. Podczas wernisażu zebrani mieli okazję dowiedzieć się więcej o niezwykłej sztuce arabskiej kaligrafii z ust małżeństwa specjalistów w tej dziedzinie, prof. Dermana Uğura i prof. Çiçek Uğur.
Obowiązujący w islamie zakaz sporządzania wizerunków istot żywych przyczynił się do niezwykle bujnego rozwoju ornamentyki, a jednym z jej najważniejszych elementów było pismo arabskie. Kaligrafię w świecie muzułmańskim zwykło się uważać za królową sztuk. Turcy zetknęli się z nią po przyjęciu islamu w X wieku, ale dopiero po zdobyciu Konstanty-nopola w 1453 r. stworzyli własną jej szkołę, która rozwijała się aż do XX w., gdy reformą Mustafy Kemala Atatürka zastąpiono w roku 1928 alfabet arabski łacińskim. Dziś dawna sztuka odradza się i coraz więcej Turków poszukuje w harmonijnych krzywiznach arabskich liter estetycznych i duchowych doznań, sposobu artystycznego wyrazu.
***
W osmańskiej kaligrafii stosowano wiele duktów, czyli krojów pisma. Do najpopularniejszych należały sülüs, nesih, muhakkak, reyhani, rika, a także pochodzący z Persji nastalik, dobrze nadający się do zapisu języka tureckiego. W korespondencji urzędowej używano specjalnego duktu divani. Kaligraficznie pisano nie tylko książki i fermany, ale także różnego rodzaju napisy łączące funkcje informacyjne z dekoracyjnymi. Tablice z wykaligrafowanymi cytatami z Koranu, modlitwami, sentencjami były wieszane na ścianach w meczetach i do-mach, stanowiąc swojego rodzaju ekwiwalent europejskich obrazów. Przykładem mogą być tzw. hilye, napisy sławiące fizyczne i duchowe zalety Proroka – takie inskrypcje sporządzone duktem nesih również pokazano na wystawie.
Specyficznym rodzajem dzieła kaligraficznego była tuğra, swojego rodzaju „podpis” sułtana, kompozycja złożona z imienia władcy, imienia jego ojca, tytułu (np. han ‘władca’ czy muzaffer ‘zwycięzca’) oraz krótkiej modlitwy za jego pomyślność.
Pisano trzcinowym piórkiem. Jego szerokość zależała od duktu pisma i wielkości inskrypcji – duże napisy, widoczne z daleka, sporządzano w odmianie celi (czyt. dżeli) ‘wyraźny’, np. celi sülüs, celi talik. Piórko przycinano specjalnym nożykiem (kalemtraş) na podkładce (makta) z drewna, z wstawioną płytką z masy perłowej lub kości słoniowej. By nie ułamało się albo nie stępiło, uderzając o dno kałamarza (hokka), do naczynia wkładano kłębuszek jedwabnej przędzy. Atrament (mürekkep) przygotowywano z sadzy. Kolorowe tusze były stosowane rzadziej. Używano też złotego, zrobionego z roztartego na proszek szczerego kruszcu – dzięki temu nawet najdawniejsze wykonane nim inskrypcje nie tracą nic ze swego blasku mimo upływu stuleci.
Papier, na którym powstawały kaligrafie, musiał być specjalnie przygotowany. Jego powierzchnię wygładzano i nabłyszczano, pokrywając ją specjalną zaprawą na bazie najczęściej białka jajek, ale używano do tego też różnych innych substancji, jak na przykład sok z arbuza. Podłoże było tak zaimpregnowane, że w razie pomyłki można było napis po prostu zetrzeć palcem. Dokumenty urzędowe pisano jednak na papierze niewygładzonym, w który atrament mógł wsiąknąć – tego, co zapisano, nie można już było w żaden sposób wymazać.
Na wystawie pokazano przykłady kaligrafii typu müsenna, czyli lustrzanych, gdzie lewa strona kompozycji stanowi odbicie prawej. Tworzono je w następujący sposób: po prawej stronie arkusza kreślono napis, po czym papier składano na pół i delikatnie nakłuwając szpilką, zaznaczano tekst na lewej połowie. Potem zgodnie z zaznaczeniami wykonywano drugą część napisu.
Odczytanie kaligrafii wymaga nie lada wprawy, w tej sztuce bowiem na pierwszy plan wysuwają się walory estetyczne, dlatego litery, wyrazy są często przesuwane, grupowane, przeplatane ze sobą w nietypowy sposób. Kompozycje wpisywane są w okrąg, owal, kształt kropli, czasem przyjmują fantastyczne formy ptaków czy owoców.
Gdy kaligraf skończył pracę, książkę czy panel z inskrypcją należało jeszcze odpowiednio ozdobić, by mogły w pełni cieszyć oko.
Sztuka iluminacji zwana tezhip ma w Turcji tradycję równie długą, co sama kaligrafia. Do iluminowania używano farb nanoszonych pędzelkiem o cieniutkim zakończeniu. Iluminator, czyli müzehhip domalowywał nim stylizowane roślinne motywy, tworzące obramowania, medaliony. Oprócz farb kolorowych chętnie posługiwano się złotą, a także drobnymi płatkami złota, którymi posypywano papier pokryty uprzednio białkiem jajka.
***
Goście obu wernisaży mieli zapewnioną ucztę nie tylko dla oczu, ale i uszu. Pierwszy uświetnił występ zespołu Naneli Lale wykonującego na tradycyjnych instrumentach klasyczną muzykę turecką. W swoim repertuarze ma on między innymi utwory Alego Ufkiego Beya, czyli... Polaka, Wojciecha Bobowskiego, siedemnastowiecznego muzyka, dyplomaty i tłumacza na sułtańskim dworze. Podczas otwarcia drugiej wystawy swe umiejętności zademonstrował chór Nihavend specjalizujący się również w klasycznym repertuarze, występujący w nader międzynarodowym składzie, a mianowicie złożony z pań z Polski, Ukrainy, Iranu i Pakistanu. Urokliwa pieśń „Uyan Ey Göz-lerim Gafletten Uyan” (Zbudźcie się, moje oczy, zbudźcie z roztargnienia), skomponowana przez Alego Ufkiego do słów wiersza napisanego przez sułtana Murada III, porwała do śpiewu turecką część widowni.
Prezentowane na obu wystawach przykłady ebru i kaligrafii wzbudzały podziw zwiedzających egzotycznym wdziękiem i starannością wykonania. I zapewne u niejednego budziły myśl: ach, jakby tak mieć to, czy tamto u siebie w domu… Nabyć, niestety, dzieł nie było można, ale kto kreatywny, może przygotować własne „marmurki” czy osmańskie sentencje – Instytut Yunusa Emre organizuje kursy ebru i kaligrafii. Warto więc zaglądać na fanpage tej instytucji: https://www.facebook.com/yeevarsova. I odważyć się spróbować swoich sił w tradycyjnej sztuce tureckiej.
Słowa kluczowe:
kaligrafia osmańska, ebru, Instytut Yunusa Emre, wystawaBibliografia
Bibliografia
Statystyki
Abstract views: 207PDF downloads: 42
Inne teksty tego samego autora
- Anna Sulimowicz, Fotograficznych zagadek ciąg dalszy , Awazymyz. Pismo historyczno-społeczno-kulturalne Karaimów: Tom 25 Nr 2 (43) (2014)
- Zarach Zarachowicz, Anna Sulimowicz, Hadży Baba w gościnie u halickich Karaimów , Awazymyz. Pismo historyczno-społeczno-kulturalne Karaimów: Nr 3 (14) (2006)
- Anna Sulimowicz, W pamięci nawet ślad nie został , Awazymyz. Pismo historyczno-społeczno-kulturalne Karaimów: Nr 4 (41) (2013)
- Anna Sulimowicz, Konferencja Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego , Awazymyz. Pismo historyczno-społeczno-kulturalne Karaimów: Tom 27 Nr 2 (51) (2016)
- Anna Sulimowicz, Karaj jołłary – karaimskie drogi w Warszawie , Awazymyz. Pismo historyczno-społeczno-kulturalne Karaimów: Nr 2 (31) (2011)
- Anna Sulimowicz, Imiona Karaimów z Halicza , Awazymyz. Pismo historyczno-społeczno-kulturalne Karaimów: Nr 1 (8) (2004)
- Anna Sulimowicz, Karaimi znad Złotego Rogu , Awazymyz. Pismo historyczno-społeczno-kulturalne Karaimów: Nr 1 (1989): Awazymyz. Informator kulturalny. Do użytku wewnętrznego
- Anna Sulimowicz, Karaimi w kontekście światowej wspólnoty , Awazymyz. Pismo historyczno-społeczno-kulturalne Karaimów: Nr 4 (37) (2012)
- Anna Sulimowicz, Kićli bijim, kiplihim - Mocny Boże, siło moja , Awazymyz. Pismo historyczno-społeczno-kulturalne Karaimów: Nr 1 (38) (2013)
- Anna Sulimowicz, Anna Abkowicz, Algier – Białe Miasto , Awazymyz. Pismo historyczno-społeczno-kulturalne Karaimów: Tom 27 Nr 3 (52) (2016)