Uff!!! Udało się! Kolejny numer już trafił do Waszych rąk. Mam nadzieję, że się spodoba nie mniej niż poprzedni. Dziękujemy wszystkim za lekturę, ciepłe słowa i konstruktywną krytykę. Postaramy się podnosić poziom z numeru na numer.
Tym razem w większości poświęcony jest gminie w Łucku. Kwitnącej w wiekach XV – XVII, trwającej w XVIII – XIX i opustoszałej po II Wojnie Światowej.
Pozwoliłam sobie również podzielić się z Wami moimi wrażeniami z tegorocznego lata.
Wiele osób, zwłaszcza z młodszego pokolenia pytało, co oznacza nazwa naszego pisemka. Pewnie znalazłoby się jeszcze parę osób, które miały ten problem. Postanowiliśmy przypomnieć historię tej nazwy. Otóż pierwsze dwa zeszyty stworzone przez Marka Firkowicza, zostały nazwane przez niego “Coś”, w oczekiwaniu na znalezienie nazwy lepszej, bardziej oddającej wszystkie plany i zamierzenia redakcji ówczesnej i późniejszych. Sprawę tytułu przedstawił Marek do dyskusji na jednym ze zjazdów. Po burzliwych debatach decyzja zapadła: “Coś” przemianowujemy na “Awazymyz” – “Nasz głos”. I niech się spełni.
Obecny numer, podobnie jak poprzedni ozdobiony jest fotografiami starymi i nowymi. Z nowymi nie ma problemu, starają się ubarwić tekst i dokładnie mu odpowiadają. Gorzej jest w przypadku tekstów historycznych. Do artykułu o “Babińcu” fotografie są z okresu późniejszego: gromada dzieciaków na wozie Gołubów uciekała marzeniami w chmury w drugiej połowie lat 30, a zdjęcie kienesy pochodzi z fotografii prof. T. Kowalskiego z lat 20-30. Natomiast do artykułu pani Anny Dubińskiej dobraliśmy łuckie zdjęcia z okresu o kilka lat wcześniejszego. Niestety nie zawsze udaje się utrafić idealnie. Powolutku zbieramy materiały do następnego numeru i zapraszamy do dzielenia się z nami Waszymi wspomnieniami. Łamy “Awazymyz” czekają.