Zdarzyło się to dawno, dawno temu w Bachczysaraju. Młody chan z rodu Girejów ruszał na wyprawę w step. Żegnał się ze swoją kochaną młodą żoną, która odprowadzała go poza mury pałacu aż na brzegi rzeczki Czyryk-sy (Zgniła woda), przepływającej u bram seraju.
Zwyczaj zabraniał kobietom towarzyszenia mężom podczas wojennych wypraw. Młoda żona chana, uwieszona u siodła ukochanego męża, pana i władcy, całowała jego kolana. Młody chan, podekscytowany czekającą go wyprawą, w otoczeniu wielmożów i służby, obserwował wyruszającą konnicę i jednocześnie starał się uspokoić swą ukochaną żonę. Obiecywał szybki powrót i bogate dary, tkaniny, złoto i drogocenne kamienie.
Ostatni raz spojrzał w oczy małżonki, patrzące nań przez łzy zza zasłony i nagle w jego sercu zakiełkowała zazdrość i obawa o wierność ukochanej. Siedząc wysoko w siodle, na mostku łączącym brzegi Czyryk-sy, rzekł do zapłakanej kobiety:
- Klnę się na Boga Wszechmogącego, Miłosiernego. Jeśli przestąpisz za tę wodę nim powrócę chan wskazał ręką na wartko płynący potok niechaj siedem tałaków rozdzieli nas. Nie będziemy już mężem i żoną.
Gdy tak zwróci się Tatar do swej żony, choćby w przypływie gniewu i nawet bez świadków, rozwód staje się faktem. Nieświadom wagi wypowiedzianych słów młody chan smagnął konia batem i pogalopował na czoło swej armii.
Minęło kilka miesięcy. Długo nie było wieści od władcy. Ukochana żona, samotna w pałacowych komnatach, spędzała dni na płaczu i modlitwach o szczęśliwy powrót najdroższego męża. Wreszcie posłaniec przyniósł wieść, że oto chan z wielkimi zdobyczami wkrótce powróci i na dowód tego przesyła prezenty swoim dworakom, wielmożom i najukochańszej z żon. Dworski ceremoniał wymagał, by na powitanie chana wyjechał do miasta Or orszak jego wasali i dworzan. Wśród nich był Kale Agasy Dowódca Zamku sprawujący pieczę nad chańskim tronem i turbanem, a zarazem książę Karaimów, którzy zamieszkiwali pobliską twierdzę Dżufut Kale.
Wjeżdżając na krymskie ziemie, chan zamienił wojenny strój, szyszak i skórzany pancerz na paradne szaty i turban. W takim stroju przewodząc wojskom, zbliżał się do bram swej stolicy.
Dworzanie, rodzina i żony oczekiwali u wrót chańskiego pałacu. Z oddali dobiegały dźwięki trąb i bębnów, słychać było zbliżający się tętent i rżenie koni. Zza drzew otaczających pałac ukazał się chan na swym pysznym rumaku.
Stęskniona żona wreszcie ujrzała męża. Niepomna na kobiecą skromność i dostojeństwo chańskiej małżonki pobiegła mu na spotkanie. Nie zważając na nic, przekroczyła rzeczkę i zalana łzami radości padła do mężowskich kolan.
Szczęśliwy, że wielomiesięczna rozłąka dobiegła kresu, chan objął serdecznie żonę, przytulił, ucałował i... spojrzał na rzeczkę i mostek. W tym samym momencie wspomniał o swych własnych słowach, które wypowiedział tuż przed odjazdem.
Cóż zrobiłaś niemądra? Zapomniałaś o mej woli i mojej klątwie? O Stwórco! O ja nieszczęsny! Nie jesteś już moją żoną, ani ja twym mężem!
Młoda żona załamała ręce i na wpół zemdlona osunęła się na ziemię u kopyt rumaka.
W pałacu zapanował smutek i przygnębienie. Zwycięstwo i bogate zdobycze nikogo nie cieszyły. Chan chodził ponury i nieprzystępny. Wszyscy mędrcy długo myśleli, jak pomóc swemu odważnemu i młodemu władcy. Niefortunnie wypowiedziane słowa zrujnowały przyszłość i szczęście małżonków.
Zgodnie z zawartym w Koranie prawem ponowny ślub ze świeżo rozwiedzioną żoną byłby możliwy tylko wówczas, gdy poślubiłaby ona innego mężczyznę, poczym się z nim rozwiodła. Dopiero wtedy mogłaby ponownie wstąpić w związek z pierwszym mężem. Tak stanowi Prawo.
Na to jednak nie pozwalała duma i dostojeństwo władcy. Małżonka chana nie mogła tak po prostu poślubić innego, nawet, jeśli małżeństwo to miałoby być jedynie formalnością.
Władca, rozdarty między nakazami religii a miłością do ukochanej, znalazł się w sytuacji bez wyjścia.
Mędrcy i doradcy przeglądali księgi i kodeksy w poszukiwaniu prawnego rozwiązania. Bezskutecznie.
Wówczas Kale Agasy, zgodnie z wielowiekową tradycją uważany za obrońcę chańskiego tronu, zasugerował dworskim wielmożom oraz władcy, któremu wiernie służył, zwrócenie się do sławnego karaimskiego lekarza-uzdrowiciela i mędrca hakima Isaka i zawierzenie jego mądremu osądowi.
Ta propozycja spotkała się z uznaniem wszystkich. Stary Isak zarówno wśród Karaimów, jak i Tatarów cieszył się sławą dobrego i rozsądnego człowieka.
Wysłano gońca i hakim Isak stanął przed obliczem chana. W obecności całego dworu chan zwrócił się do hakima i począł wykładać mu swój małżeński problem.
Mędrzec przerwał swemu władcy w pół słowa:
- Dostojny Panie, opowiedz mi całe zajście od samego początku. Zaprowadź mnie na miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. Muszę poznać okoliczności zdarzenia, bym mógł prawidłowo ocenić sytuację rzekł śmiało do chana hakim Isak.
Chan w towarzystwie mędrca z twierdzy oraz dworzan opuścił pałac i udał się w kierunku rzeczki.
Po drodze hakim Isak zatrzymał się koło krzaka tamaryszku i uciął gałązkę. Krocząc obok władcy zaczął ją strugać, a wióry padały na drogę. Doszli do mostka. Chan zatrzymał się i zaczął szczegółowo opowiadać, jak to się wszystko odbyło. Hakim nie przerywał strugania. Wióry spadały teraz na mostek. Potem pochylił się nad wodą - szybki nurt rzeki porywał wiórki i unosił ze sobą w dal.
Gdy chan zakończył swą opowieść, Karaim Isak odezwał się w te słowa:
Panie, wyruszając na wyprawę, czyż nie ostrzegłeś swej dostojnej małżonki słowami: " jeżeli przestąpisz za tę wodę...". Zwróć uwagę, mój władco, jak szybko przepływa woda pod Twoimi stopami i unosi w dal te kawałeczki drewna. Ta woda, przez która zabroniłeś przechodzić swej żonie, już dawno dotarła do morza. Gdybyś zakazał jej przejść przez ten most, sytuacja byłaby inna. Popatrz, tu wióry leżą nieruchomo. Wówczas złamałaby twój zakaz. Skoro jednak zabroniłeś jej przejścia przez wodę, która już dawno jest w Czarnym Morzu, to nie złamała Twego zakazu. Nie splamiła się nie posłuszeństwem ani przed Bogiem, ani przed Tobą, o nasz umiłowany władco. Możecie więc nadal razem żyć w szczęściu i miłości.